Szukaj na tym blogu

Translate

sobota, 23 września 2017

Opuszczam Budapeszt

Właśnie opuszczam Budapeszt, miałem tu szkolenie biznesowe. Nie było dużo czasu na zwiedzanie – takie wycieczki najczęściej nie mają służyć jakimś specjalnym przyjemnościom. Niefortunnie dla mnie, mój aparat cyfrowy był uszkodzony jeszcze przed wyjazdem, więc na pamiątkę zostały jedynie zdjęcia robione telefonem, w dodatku w nocy i w deszczu – bo tylko wtedy i przy takich warunkach był czas na zwiedzanie. Jest ciekawym doświadczeniem zobaczyć zabytki budapesztańskie w deszczu, ma to swój niezaprzeczalny urok, aczkolwiek - nie będę ukrywał - chciałbym tu wrócić przy lepszej pogodzie.

To była wspaniała przygoda, a samo szkolenie dużo mi dało. Kolejny raz uświadomiłem sobie, jak wiele rzeczy nie umiem, z jak wielu rzeczy nie zdaję sobie sprawy. Kolejna lekcja pokory w moim wspaniałym życiu, które dał mi dobry Bóg...

Widok na budynek Parlamentu z końca Mostu Małgorzaty
(c) my own picture

Widok na Parlament z kawiarni w Baszcie Rybackiej
(c) my own picture

Zamek Królewski w Budapeszcie, widok od strony zewnętrznego dziedzińca
(c) my own picture

Zamek Królewski w Budapeszcie, wewnętrzny dziedziniec
(c) my own picture

piątek, 16 czerwca 2017

Co kupić żonie? - Siedem najładniejszych biustonoszy na lato 2017

Radosne wydarzenie, jakim było narodzenie się mojego syna jakiś temu, żona wracająca do formy po porodzie, wiosna, słońce, urlop - to wszystko sprawiło, że nabrałem nowych sił. Wśród listy rzeczy, które trzeba będzie w najbliższym czasie zorganizować, znalazła się niepozorna sprawa - biustonosza dla żony. Cała stara bielizna, oczywiście, przestała mieć właściwy wymiar, poza kilkoma biustonoszami, które były kiedyś nieco za duże, ale ich nie oddaliśmy.

Piersi kobiety zmieniają się, podczas życia, wielokrotnie, zwłaszcza po porodach. Tak samo biodra, po porodach, są seksowniej szersze, podczas gdy talię trzeba doprowadzić do wcześniejszej formy. Używanie niedopasowanej bielizny, zwłaszcza po porodzie, może sprawić, że biust będzie bardzo źle wyglądał po karmieniu. Jeśli kochasz żonę - warto żonie kupić coś ładnego.

Pytanie, czy kupować coś ze sklepu dla karmiących matek, bo nie zawsze jest tam odpowiedni wybór modeli? Biustonosze na czas karmienia to i tak jednorazowy wydatek. Po odstawieniu dziecka od piersi zarówno ten specjalny do karmienia jak i ten zwyczajny - obydwa będą miały zły rozmiar. Może warto kupić coś nie-do-karmienia, ale naprawdę ładnego?

Oto zestawienie sześciu, moim zdaniem, najładniejszych biustonoszy tego sezonu. Nie koncentrujcie się proszę na modelkach - bielizna sama w sobie jest dość atrakcyjna.

Zdecydowanym faworytem jest tej wiosny Ewa Bien, Petra, model push-up i semi-soft. Przepięny haft, subtelne połączenie bieli i szarości. Rewelacja - brawa dla projektanta




Drugie miejsce, Dama Kier, Liv. Ten model zapiera dech w piersiach. Teraz, ponownie dostępny.



Kolejny model, który jest dość interesujący - to bardzo gustowne, delikatne, ale i zmysłowe, połączenie szarości i różu. Modelka ma mały biust, ale biustonosz jest wciąż śliczny. Producent MAT, Sweety (M-2301/11).


Co prawda szarość i róż to nie jedyne modne kolory tego sezonu, ale tak jakoś się składa, że wśród bielizny która mnie zachwyca, królują modele w tych właśnie barwach.
Poniżej producent Gaia, model Martha, semi-soft




Jeśli chodzi o róże, nie sposób przegapić poniższego modelu - Boccara Celeste. Dyskretna, różowa koronka nadaje mu niepowtarzalny charakter.


Gaia ma w ogóle w tym roku szczęście do intrygujących modeli. 
Poniżej model Cecilia, kwitnąco pobudzający zmysły, niezwykle rzadko się udające połączenie pstrokatości i elegancji.



Na koniec coś o zupełnie innej, zawsze uniwersalnej kolorystyce. Zwłaszcza będzie pasować brunetkom. Dama Kier, Emma



Gdyby jakaś młoda mama chciała kupić jednak biustonosz stricte do karmienia - ten wydaje się być optymalnym wyborem - jest ładny i jest do karmienia. Gaia Mama.



A jakie Waszym zdaniem są najładniejsze biustonosze tego lata?

środa, 7 czerwca 2017

Wszystko idzie w dobrą stronę

Powoli wychodzę ze sprawami na prostą. Dziękuję Ci Boże!
Jest niemalże pewne, że będę zmieniał kontrahenta - to pozwoli mi prawie dwukrotnie pomnożyć zyski. Ryzyko znacznie większe, praca będzie znacznie cięższa, ale stan konta skutecznie osłodzi mi nieprzyjemności. Będę miał też lepszy dojazd. Planuję też szybsze spłacenie zobowiązań. Znam wiele osób, które by nie zaryzykowało. Jednak ja nie jestem tchórzem. Wiem też, że modlitwa i samodyscyplina pomoże mi w nowej pracy.




Planuje wziąć używane, roczne auto w leasing. Zrezygnowałem z Outlandera, bo - chociaż jest piękny - to doszedłem do wniosku, że za dużo pali. Wybieram Seata Alhambrę w dieslu, ze względu na rewelacyjne, przesuwane na bok drzwi i dobry silnik. Będziemy mogli podróżować całą wielką familią w wygodnym, praktycznie nowym aucie. Marzenia się spełniają, trzeba tylko poczekać i nie zaprzestać pracować.


Sprawa mieszkania wciąż pozostaje nie zamknięta. Stolarka jest u mnie opóźniona już dwa dobre miesiące - osobiste problemy właściciela firmy odbiły się na mnie. Nie jest to fajne, wciąż nie da się mieszkać komfortowo nie mając kuchni. Mam nadzieję, że temat w końcu ruszy. Na razie i tak moją całą uwagę pochłania poszukiwanie auta.


To wspaniale, że moja żona wraca do formy po ciąży, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Jest też więcej okazji by nacieszyć się sobą - choć wciąż za mało. Małżeństwo to odrębna jednostka w ramach rodziny. Nie są tylko dzieci i rodzice, jest też mąż i żona. Na razie myślimy też nad tym, jak lepiej wypoczywać. Lubimy oglądać Breaking Bad i inne takie tam seriale na Netflix, ale to za mało, wypoczywać trzeba również aktywnie. Ja chodzę, rekreacyjnie, dwa razy na trening akrobatyki, żona jeszcze nie jest w stanie bardzo aktywnie wypoczywać. Jestem w formie, choć znów przytyłem pół kilo :/



Trzeba wypoczywać, żeby mieć siłę do pracy i żeby być w stanie cieszyć się życiem. Trzeba pracować, żeby się nie nudzić i żeby mieć pieniądze. Na razie - przy czwórce małych dzieci nie da się pracować we dwoje i mieć w miarę zadbane dzieci. Zadania domowe, posiłki, mycie - samo się nie robi. Dzieci podrosną - będą bardziej samodzielne - pojawią się nowe możliwości.



Działam, nieco flegmatycznie, ale systematycznie. Byle do przodu a wszystko pójdzie w dobrą stronę.

wtorek, 9 maja 2017

Zbyt często gnijemy...

Zbyt często nie robimy tego, o czym marzymy.
Zbyt często boimy się robić tego, czego pragnie nasze serce.
Zbyt często odkładamy na później nasze radosne plany - poszukując lepszego momentu.
Zbyt często planujemy dużo, ale nie robimy pierwszego kroku. Ani kolejnego, jeśli kiedyś zrobiliśmy ten pierwszy.

Życie nam ucieka. Nie bójmy się żyć.


Co czuję? Jestem coraz starszy, dużo już zdobyłem, coraz więcej mam, moja pozycja jest silniejsza. Z drugiej strony widzę, jak wiele rzeczy przemija szybciej niż chciałbym. Wszechświat jest w ciągłym ruchu. Ten blog też kiedyś zniknie i zniknie serwer, na którym się znajdował. Pocieszam się, że będę żył życiem swoich dzieci, gdy nie będę miał już wystarczająco dużo energii. Już trochę żyję. Cieszą mnie ich bzdury, ich zabawy, ich bańki mydlane i ich gry komputerowe (właściwie na PSP, czy na tablet). Nie wszystek umrę.

Czasem się trochę boję, że w naszym małżeństwie nie zdążę nacieszyć się ludzkim pięknem, które przemija, że nie zdążymy zawsze wrócić do formy.


Nic nam z tego piękna, które jest dookoła nas, jeśli nie będziemy w stanie się nim zachwycić, jeśli nie będziemy w stanie odczuwać emocji, uczuć. Niedawno tak miałem, dane mi było zrozumieć jak to jest, gdy nic Cię nie napędza i jest tylko zmęczenie. Chcesz tylko odreagować lub spać.

Wiecie czego mi zabrakło? Absolutu. Tego Życia, które pulsuje wewnątrz Ciebie i Cię rozpędza, nadaje smaku wszystkiemu co robisz, nadaje sensu. To musi się rozlać po Tobie, Ty musisz o TO prosić, TO ma Cię przepełnić po koniuszki palców. Musisz oczyścić serce, poprosić, wyżebrać TO od Wszechświata i przyjąć. TO jest połączeniem Miłości, Energii, Siły, Uniesienia i Spokoju. To jest jak impuls elektryczny dla serca, które przestało bić. To jest wiatr, który porusza żagle...


Nagle wszystko zacznie działać. Nagle znajdzie się motywacja i chęć zmian. Nagle znajdziesz się w ruchu, zaczniesz zauważać, że poruszasz się do przodu. Nagle wszystko zacznie Cię ponownie cieszyć. Boże, dotknij mego serca.

Moja forma? Waga? 92,5 kilo. Trochę ćwiczę, bardziej "regularnie niż nieregularnie". Chciałbym wyglądać tak jak ci modele z tych zdjęć. Chciałbym imponować żonie i pokazać się na basenie jako twardziel. Chciałbym, żeby żona wróciła do formy po kolejnym porodzie, żeby ją to znowu cieszyło - te wszystkie ćwiczenia, ruch, bieganie

Tak moja Miłość wyglądała jeszcze dwa lata temu (po urodzeniu trójki dzieci) i godzinach morderczych treningów. Przy okazji, trzeba przyznać, że moja żona ma niezłą genetykę...


(c) my own picture


(c) my own picture


(c) my own picture


(c) my own picture



niedziela, 26 marca 2017

Życie jak Kostka Rubika

Moje życie jest układanie kostki Rubika. Wciąż nie mogę tego ułożyć tak jakbym chciał. Kiedy wydaje mi się, że już niewiele brakuje do celu, że zaraz ułożę wszystkie ściany - jeden nierozważny ruch, chwila nieuwagi - wszystko się miesza.



W ogóle - z kostką Rubika to bardzo ciekawa sprawa. Samą koncepcje kostki Rubika w 1974 roku wymyślił węgierski architekt Erno Rubik. Po części chciał pomóc swoim studentom zrozumieć koncepcję przestrzeni (Rubik był wykładowcą na Budapesztańskiej Akademii Sztuki Użytkowej), a po części fascynowały go zabawki logiczne.
Sam Erno Rubik był artystą (zobacz: Lekcje plastyki tworzą milionerów). Próbował swoich sił jako malarz, rzeźbiarz, złotnik. Architektura była kompromisem, który łączył inżynierię i kierunek artystyczny.


W chwili wynalezienia kostki miał 30 lat. Pierwszy prototyp kostki był drewniany, nie plastikowy. W roku 1975 miał patent. Dwa lata później, na rynek węgierski wypuszczono pięć tysięcy kostek. Rozeszły się jak ciepłe bułeczki. Co ciekawe, choć Wegry były za żelazną kurtyną, czyli - znajdowały się w strefie wpływów stukniętych komunistów z ZSRR, to na Węgrzech, po 1966 roku ludzie mogli handlować i działać w sektorze usług, rozluźniono też handel międzynarodowy. To pozwoliło Rubikowi ostatecznie zostać milionerem.



Wracając jednak do historii - w 1979 roku, w Norymberdze (RFN) odbywały się czterodniowe targi zabawek. Był tam amerykański biznesmen węgierskiego pochodzenia - Tom Kremer, oraz Tibor Laczi - drobny przedsiębiorca, który próbował ułożyć kostkę. Handlarze dobili targu. Liczi miał zająć się dystrybucją na Europę, a Tom na resztę świata. Początkowo, czołowi producenci amerykańscy i japońscy nie widzieli potencjału w kostce.
Jak przyznał sam Rubik:

"Trudno było określić potencjalną grupę wiekową odbiorców. W dodatku kostkę niełatwo było ułożyć. Handlowcy uważali natomiast, że aby klient chciał kupić łamigłówkę, powinna ona dać się rozwiązać."

Dopiero, podczas nudnej konferencji w firmie Ideal Toys, gdzie rwano sobie włosy z głowy głowiąc się, jak przetrwać na rynku, dyrektor firmy zauważył pracownika, bawiącego się pod stołem kostką. Dziwna zabawka zafascynowała dyrektora na tyle, że zadzwonił do Toma Kremera i zaproponował mu współpracę. Zięć dyrektora, wyruszył z Kremerem na Węgry, by uzyskać zgodę na import produktu.




Po załatwieniu formalności kostka mogła wejść na rynek amerykański. Zyski ze sprzedaży kostki Rubika okazały się ogromne. 1982 na całym świecie ludzie kupili ponad 100 mln tych zabawek, sporo z nich zostało sprzedanych przez Ideal Toys. Niefortunnie, w 1997 roku, Ideal Toys znów wpadło w kłopoty finansowe i zostało wykupione przez firmę Mattel.


Fascynująca historia, z tą kostką Rubika - musicie przyznać. Niestety, coraz częściej zaczynam nabierać przeświadczenia, że dla mnie jest już za późno na takie genialne rzeczy, zaczynam tracić swój entuzjazm i przekonanie, że jestem stworzony do wielkich rzeczy. Jednocześnie są we mnie tony niezrealizowanych pasji i marzeń, jest mnóstwo rzeczy - które chciałbym stworzyć zanim umrę - są to animacje, gry, filmy, książki, muzyka... Wewnętrznie - jak najbardziej czuję się artystą. Niestety - codzienna walka o przetrwanie zajmuje mi straszną ilość czasu, dlatego mam poczucie, że zbyt często stoję w miejscu, zamiast walczyć o swoje. Gdy ogarnia mnie taki stan - zaczynam być sfrustrowany, a czasem zrezygnowany...

wtorek, 7 marca 2017

Wybieramy lampy do mieszkania

Jestem bardzo zadowolony, bo jest szansa, że już niedługo będziemy się wprowadzać. Mamy już lampy i wszystkie kontakty. Podświetlenie sufitu LED-ami również jest. Pilotem można definiować kolory, siłę podświetlenia - dzieciakom sprawia to mnóstwo radości.

(c) my own picture

Brakuje mi wciąż lustra w łazience, ale kinkiety już są zamontowane i podłączone. Dobry Bóg wie, kiedy gość od płytek znajdzie czas to skończyć...

(c) my own picture

Ponadto, w łazience są inne światła. Żona mówi, że przesadziłem z ilością oświetlenia na tak małej powierzchni. Możliwe, że ma trochę racji.

(c) my own picture
(c) my own picture




Mam również lampę w przedpokoju i jestem bardzo z niej zadowolony. Jest stylowa i pasuje do całości.

(c) my own picture

(c) my own picture

Dla dziewczynki wybraliśmy kwiaty

(c) my own picture

Natomiast chłopaki dostali następujący zestaw lamp do swojego pokoju - czyli nowoczesna elegancja.

(c) my own picture

Lampa w kuchni. Nie było czasu założyć wszystkich osłonek

(c) my own picture


Zaczęliśmy również układać panele w dwóch pokojach.

(c) my own picture

(c) my own picture

Już coraz bliżej końca. Bardzo się cieszymy :)

poniedziałek, 6 marca 2017

Ciesz się z małych drobiazgów

Żeby cieszyć się życiem, trzeba mieć szacunek do świata, który nas otacza. Trzeba go doceniać, widzieć wartość w rzeczach, które nas otaczają. Już pisałem to kilka lat temu w poście "Bądź wdzięczny" (notabene, jakim cudem ten post ma 7627 "Google plusów" - nie wiem)

Muszę przyznać, że jestem człowiekiem, który lubi jakość. Lubię otaczać się pięknymi rzeczami, lubię być dobrze ubrany, lubię wygodne samochody, chcę by moja żona była piękna, a dzieci dobrze ubrane. Jestem "chciwy na życie". To nie znaczy, że zawsze mogę otaczać się pięknymi rzeczami, to nie znaczy, że zawsze mnie stać na wszystko, co najlepsze, nie zawsze wszystko, co najlepsze jest w moim zasięgu. To nie znaczy, że stać mnie na wszystko - właściwie, przez długi czas, nie stać mnie było na żadne luksusy. Co nie znaczy, że do nich nie dążyłem, albo że rozpaczałem, bo mnie na coś nie było stać w danej chwili.





Nie potrafiłbym jednak czerpać tak wielkiej radości z luksusów, gdybym wcześniej nie umiał cieszyć się małymi rzeczami. Naprawdę, mam to szczęście, że bardzo, bardzo cieszą mnie dobre drobiazgi, a złe drobiazgi, jakieś niedociągnięcia, potknięcia - szybko tracą dla mnie na wartości. Jak chcesz cieszyć się z wielkich rzeczy, jak nie umiesz cieszyć się małymi?

Doceń to, co masz, doceń ile to szczęścia i możliwości Ci daje, jednocześnie dążąc do jakości w swoim życiu i nie poprzestawaj tylko na małych rzeczach. Nie zaprzestań ani jednego, ani drugiego. Tylko w ten sposób będziesz czuł niekończący się zachwyt nad światem. Jeśli jakoś nieszczególnie fascynują Cię rzeczy materialne - podróżuj. Rób wycieczki blisko, a potem udawaj się w dalekie podróże. Sadź kwiaty. Ciesz się każdym kwiatem, który zasadzisz i dąż do tego, by mieć cały różany ogród, ze strumyczkiem, jeziorkiem i rybkami.

 
 
Małe dzieci, naturalnie, potrafią cieszyć się małymi rzeczami, doceniają wagę drobiazgów. Robią konstrukcje z klocków i wołają Cię, żebyś koniecznie je oglądnął, bo chcą się podzielić z Tobą swoim wielkim szczęściem. Kolekcjonują muszelki z wakacji,  kupują mikrofigurki w plastikowych torebkach, zbierają żetony, wymieniają się kolorowymi karteczkami. Ciesz się małymi rzeczami tak samo.

Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego

Jeśli chcesz się cieszyć swoją dziewczyną, swoją żoną - musisz mieć szacunek do niej. Nie chodzi o to, by nie widzieć wad. Chodzi o to, by wielką wagę przykładać do zalet. Ciesz się tym, co w niej piękne i nie przestawaj otaczać ją pięknem. Piękna nigdy dość. Patrz z szacunkiem na rzeczy, wiele z nich ma w sobie ukrytą niesamowitą historię. W powstanie wielu rzeczy wiele ludzi włożyło mnóstwo miłości. Nie jest tajemnicą, że szczególnie smakują te obiady, które sam, osobiście przygotujesz. Dlaczego? Bo doceniasz swój trud i wysiłek, który włożyłeś w te posiłki.

Więcej czuj sercem, więcej przeżywaj sercem i nie staraj się czuć emocji dzięki dogłębnej analizy - bo to tak nie działa. Szanuj ludzi, szanuj rzeczy, a o tym - czego nie ma, lub czego zabrakło - zwyczajnie nie myśl.

niedziela, 5 marca 2017

Trzeba poznać prawdę o sobie

Jedną z podstawowych rzeczy, które musisz zrobić, idąc na szczyt - to poznać prawdę o tym, jaki jesteś. Zrozumieć i zaakceptować niewygodne fakty na temat swojego charakteru i swoich wad, by móc w znaczącym stopniu je zminimalizować lub wykorzenić całkowicie. Często są to bolesne lekcje, a wiecie dlaczego? Dlatego są bolesne, że już się nie dało inaczej - jak z zębem, gdy jest większa dziura, to boli bardziej.

Kiedyś napisałem post o treści "Moja najgorsza wada". Od tamtej pory, włożyłem trochę pracy, by przestać postępować tak, jak wtedy postępowałem. Jest jeszcze kilka złych rzeczy, które zmieniam w sobie.




Dla przykładu, czasem się boję i reaguje panicznie. To bardzo przykra wada. Gdy dziecko zamierza włożyć brudne ręce do buzi to głośno krzyknę. Gdy widzę zagrożenie, a ktoś uparcie je ignoruje, to potrafię bardzo podnieść głos. Czasem aż za bardzo, bo ilość agresji w głosie wcale nie pomaga sprawie. Gdy ktoś podejmuje decyzje dotyczące mnie, a których nie rozumiem, też reaguję panicznie.

Wciąż nie wiem, jak się tego pozbyć z siebie. Na pewno, im czuję się silniejszy i im większą kontrolę nad sytuacją czuję, tym spokojniej reaguję na różne, nieoczekiwane sytuacje. Tyle, że nie chodzi mi o to, żeby mieć więcej władzy, tylko żeby lepiej kontrolować swoje odruchy i reakcje. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że w końcu uda mi się to osiągnąć

poniedziałek, 27 lutego 2017

To już ostatnie końcówki remontu

Obiecałem wrzucić zdjęcia z mieszkania, w takim stanie, w jakim jest obecnie. To oczywiście nie koniec, trzeba zrobić kontakty,  drzwi, listwy ozdobne, panele...

Niżej salon z przejściem do przedpokoju. Na razie nie wszystko jest zgodnie z planem - niektóre rzeczy mojemu elektrykowi najwyraźniej zwisały...

Salon z podwieszanym sufitem
(c) my own picture

Salon i przejście na balkon
(c) my own picture
Jak zdążyliście zapewne zauważyć - zostawiłem grzejniki żeliwne. Przeszukałem Internet wzdłuż i wszerz i nie znalazłem żadnego, wystarczająco dobrego powodu, żeby pozbywać się "żeliwniaków".

To prawda, są ciężkie i mają dużą bezwładność. W takich grzejnikach, od wykrycia za niskiej temperatury na termostacie, do nagrzania się grzejnika - może minąć dużo czasu (jednak jest na to rada, trzeba będzie obniżyć temperaturę, przy której włącza się grzanie). Niektórym ludziom nie pasują do nowoczesnych wnętrz. Do ściągnięcia siedemnastożeberkowego grzejnika żeliwnego, potrzeba dwóch, silnych mężczyzn. I to w zasadzie tyle. Te wady nie są jakieś istotne.

Moje grzejniki żeliwne mają dwie zalety -  po pierwsze, nie musiałem ich kupować, bo już tu były,  po drugie - jak już się nagrzeją, bardzo długo oddają ciepło przez promieniowanie cieplne.


Przedpokój wygląda na razie tak
Widok na przedpokój z salonu
(c) my own picture

Widok z przedpokoju na salon
(c) my own picture

Widok na kuchnie z salonu. Przy suficie widać ozdobne listwy.
Widać, że nie jestem najlepszym fotografem, bo to kolejne zdjęcie, gdzie "ucieka" mi podłoga
(c) my own picture

Zdjęć kuchni nie ma sensu umieszczać, bo nic tam jeszcze nie ma. Będą tam piękne, mam nadzieję, meble zrobione przez firmę Teamber.

Pokażę za to łazienkę, połączoną z toaletą.

Ubikacja, zaraz przy wejściu, widać niepodłączony do prądu piec
(c) my own picture
Wanna wolnostojąca Otylia. Jeszcze nieprzymocowana
(c) my own picture

Nasza sypialnia nie ma okna, ale ma wentylację.

Wentylacja (kominkowa) wpięta w wolny komin
(c) my own picture
Tapeta na ścianie w sypialni. Chłopakom się prawie-dobrze udało ją przykleić.
(c) my own picture



Do sypialni jest bezpośrednie wejście z salonu. Będą drzwi, otwierane do środka, oraz uchylne okienko przy suficie. Niewielki kaloryfer raczej nie ogrzeje wystarczająco tego pomieszczenia - dlatego będziemy uchylać drzwi do salonu, gdyby było wyjątkowo zimno w nocy.

Wejście do salonu z sypialni
(c) my own picture



Najmniej do pokazania jest w pokojach dzieci, ale ładne meble z czasem to zmienią. To będą piękne pokoiki, w którym przyjemnie się będzie uczyć i cudownie będzie można spędzać wolny czas  :)

Pokój dziewczynki
(c) my own picture

Pokój chłopaków
(c) my own picture