Szukaj na tym blogu

Translate

niedziela, 16 listopada 2014

Ile tracimy przez banki? Kreacja pieniądza.

System geopolityczny służy ludziom, którzy nim władają. Dlatego w telewizji się nas ogłupia, wmawia się nam na przykład, że trzeba jak najwięcej wydawać bogactwa, żeby społeczeństwo miało więcej bogactwa (konsumpcjonizm napędza gospodarkę). To jest nieprawda, trzeba więcej produkować dóbr, towarów, usług, trzeba więcej pracy wykonać, żeby społeczeństwo miało więcej bogactwa - zamiast wymieniać raz wyprodukowane bogactwo (lub jego równowartość - czyli nasze oszczędności) między sobą. Bo to nie powoduje przyrostu bogactwa w społeczeństwie, natomiast lwia część tych pieniędzy, tego wytworzonego przez nas bogactwa i tak wraca - w postaci podatków - do Państwa. Pamiętamy o tym, że w Polsce jest opodatkowane zarabianie pieniędzy jak i wydawanie pieniędzy.

W największych mediach wmawia się nam, że kredyty udzielane przez banki są dobre, a nie są (a kredyt udzielany przez bank w praktyce polega na tym, że odbiera się pieniądze społeczeństwu i dopiero wtedy pożycza się pieniądze osobie). Bo banki sprawiają, że pieniądze są dodrukowywane.

Wyobraźmy sobie, że Pan A kocha markę Ferrari i dlatego, choć nie jest to w żaden sposób racjonalne, Pan A zbiera pieniądze na swoje sportowe, czerwone auto z żółtymi zegarami. Marzy mu się tapicerka wysokiej jakości i skórzane fotele. Pan A szczęśliwie zarabia dużo pieniędzy, więc co to dla niego pół miliona złotych za Ferrari California, odłoży na to auto za sześć lat. Dobra, z tym Ferrari to tylko podpucha, coby nie było za nudno. Jest nieważne w tej historii.

Pan A przychodzi do banku i wpłaca gotówką 10'000 zł na swoje konto. Pani B przychodzi po kredyt do tego samego banku - i w tym momencie bank może jej pożyczyć pieniądze wpłacone przez pana A, bo ten - skoro właśnie wpłacił, to pewnie nie będzie od razu ich wypłacał. Tyle, że bank, nie może pożyczyć całej tej kwoty, a jedynie 10'000 zł pomniejszone o rezerwę obowiązkową, czyli - w przypadku rezerw w wysokości 3,5%, będzie to 350 zł. Co się wtedy dzieje? W tym samym banku powstaje wirtualne konto z zapisem 9'650 zł. Nowe konto pełne pieniędzy z sufitu. Pieniądze te zostały pomnożone w cudowny sposób w systemie bankowym. Dopóki jednak, nie opuszczą banku, skutków tego nie odczujemy.

Jeśli pani B ma te pożyczone 9650 zł na swoim koncie (w tym samym banku), tenże bank może je znowu... pożyczyć panu C. Tworzymy kolejne, wirtualne konto pełne pieniędzy znikąd. W teorii, te pieniądze można pożyczyć wiele razy. Dla przykładu - 1000 zł można pożyczać aż 28 razy ! Pożycza się dopóki rezerwy obowiązkowe nie wykoszą kwoty pojawiającej się na kolejnych wirtualnych kontach. Pieniądze zostały cudownie stworzone, ale skutki ich pomnożenia odczujemy tylko i wyłącznie wtedy, kiedy opuszczą wirtualne konta banku. Ponieważ, bank może nie mieć pieniędzy, by z wszystkich 28 kont dokonać wypłaty - będzie musiał pieniądze pożyczyć. Lepszy wariant - pożyczyć od innych banków. Gorszy wariant - pożyczyć od banku centralnego. Gdy bank komercyjny tak zrobi - bank centralny, często nie mający odpowiednich zasobów, wyemituje nowe pieniążki - by pożyczyć je bankowi komercyjnemu. W ten sposób zwiększy się ilość pieniędzy w obiegu.

W praktyce - nikt nie trzyma długo pieniędzy, które pożyczył od banku, na koncie. Tylko od razu je wydaje. Dlatego, takie cudowne pomnożenia na wirtualnych kontach nie osiąga gigantycznych rozmiarów.

Ludzie myślą, że kredyty są dobre, ale nie są - one są one elementem patologicznego systemu nowoczesnego niewolnictwa. Mówić o kredytach, że są dobre, to tak, jakby mówić o kartkach na żywność, że były dobre (za komuny), bo można było za nie nabyć żywność. Kredyt nie jest sam w sobie zły ani dobry, ma takie samo znaczenie w tym patologicznym, niewolniczym systemie co ta kartka na żywność. Obliczyłem, że każdego roku, każdy z nas traci około 1580 złotych (!!!) z naszych kont bankowych. Nie tracimy tego jawnie - tak spada wartość nabywcza pieniądza. Każdego roku możemy nabyć towarów o tyle mniej, ile bylibyśmy w stanie ich nakupić w roku poprzednim wydając 1580 zł. Dzieje się tak właśnie z powodu tego, że banki pożyczają nam pieniądze, których nie mają. Kiedy zwiększa się ilość pieniędzy w obiegu - spada siła nabywcza pieniądza.

Kwotę 1580 złotych obliczyłem dzieląc sumę  (polskich złotych) o jaką zwiększała się przez ostatnie 10 lat, rok po roku, ilość pieniędzy w obiegu (60 mld złotych), przez ilość mieszkańców Polski (38 milionów)

Gospodarką - ogólnie - rządzą proste prawa. Tyle co się wyprodukuje tyle się ma. Jeśli się wystawia więcej pokwitowań na już wytworzone towary, jeśli ustala się odgórnie (Rząd i banki), iż dany towar ma być warty większą ilość pokwitowań (pieniędzy) - to logiczne jest, żeby nabyć ten sam towar - trzeba teraz zdobyć więcej kwitów. Jeśli mamy tyle samo kwitów w kieszeni, to z każdym dodrukowanym kwitem jesteśmy sobie w stanie kupić mniej towarów.

Możemy z tym walczyć produkując więcej bogactwa narodowego - tworząc nowe produkty, nowe usługi, nowe programy, nowe towary. Nie jesteśmy w stanie walczyć z systemem bankowym, które pieniądze kreuje. Trzeba by pokonać banki i polityków, układających się z bankami. Mydlą nam oczy bankowym żargonem i nieustannym powtarzaniem stwierdzeń nieprawdziwych. Oni są bardzo silni. Żadna rewolucja tu nie jest możliwa, zresztą wszystkie rewolucje na świecie kończyły się bardzo źle. Wszystkie.

My musimy dbać o to, żeby nie dać się ogłupiać i komunikować się między sobą. To jedyna droga, aby wybrać mądry Rząd (broń Boże socjalistów) i mądrych ludzi, którzy będą zabezpieczali nasze uczciwe interesy. I zamiast rewolucji, delikatne, regularne zmiany ku lepszemu.



P. S
Gwoli ścisłości - bo ktoś na pewno zadał to pytanie. Wmawia się nam, że inflacja na poziomie 2% jest dobra, a u nas ostatnio jeszcze niższa...

Otóż inflacja na poziomie 2% może oznaczać na przykład - że deflacja w związku z rozwojem gospodarczym wyniosła 8%, a inflacja w związku z kreację pieniądza wyniosła 10%.

Rozwój gospodarczy - to siła, która ciągnie ceny w dół (obserwujemy to np. w cenach elektroniki).
Mechanizm kreacji pieniądza, dodrukowywanie pieniądza - to siła, która ciągnie ceny w górę.
Zaś, gdy zamykają przed nami granice i mamy nadwyżkę żywności, to nie ma się co dziwić, że ceny w sklepach spadły. Jak producenci zmniejszą produkcję, to ceny znów podskoczą do góry.

poniedziałek, 28 lipca 2014

Reorganizacje, reorganizacje i tak do skutku...

(c) https://www.facebook.com/freshome
Muszę przyznać, że mam strasznie dużo planów, dużo rozpoczętych projektów, dużo marzeń, dużo dzieci i wszystkiego ogólnie dużo i jestem strasznie zachłanny na życie. W cieszeniu się tym maksymalnie przeszkadzają mi oczywiście moje wady, które utrudniają mi wszystko, plus nie chcą zrobić ze mnie milionera.

To już kolejny raz kiedy dokonuje korekty w sobie. Za każdym razem przeginam w którąś ze stron, a moja finansowa wolność odchodzi w niebyt. Niemniej jednak cały czas idę w wyznaczonym przez siebie kierunku. Muszę przyznać, że ślimaki to przy mnie strusie.


Dlatego leczę duszę i znów dokonuje korekty. Muszę być przygotowany na chwile, gdy pojawi się okazja. Muszę się też w końcu nauczyć tak współpracować z ludźmi, żeby nie czuli się krytykowani - to też bardzo trudne, dziś znów miałem spięcie z jednym z moich partnerów biznesowych.

Odnowa duchowa

Byłem ostatnio na wakacjach i przekonałem się, że nawet dużo wolnego czasu nie gwarantuje postępu. Przez dwa tygodnie miałem pisać książkę, programować wieczorami nowe projekty. Nie robiłem tego, wypoczywałem. I to - wbrew pozorom - była dobra decyzja, naładowałem akumulatory, pozbyłem się stresu, nawet jakoś była okazja podbudować się duchowo po spotkaniu z misjonarzem z Rwandy. Tak, tego kraju gdzie w 1994 roku w ciągu trzech miesięcy zginęło 1,5 miliona osób a w kraju pozostało 300 tysięcy sierot, często widzących śmierć swoich rodziców... 10 lat wcześniej miały tam miejsce objawienia maryjne, gdzie Matka Boża błagała o modlitwę i pokutę, lecz za mało tego było, potem ginął każdy kto był Tutsi. Poruszające jest spotkanie z kimś, kto żyje w takim kraju, gdzie życie dziecka jest warte 3 złote - bo tyle kosztuje porcja chininy ratująca życie.

Odbudowa duchowa i docenienie tego co mam - to było mi potrzebne. Właściwie to ostatnio czuje, że chciałbym bardziej się zająć rozwiązywaniem problemów pokoju i braku miłości na świecie, niż byciem multimilionerem. To się w żaden sposób nie wyklucza, bo rozwiązując problemy innych naprawdę zarabiamy.



Przy okazji, wracając do tematu, kolejny raz reorganizuję siebie. Ostatnio przeczytałem w ciekawej (przynajmniej z początku) książce "Nawyk samodyscypliny", że jeśli odwlekasz jakieś działanie, to nie wynika to z Twojego lenistwa. Wynika to z niepokoju związanego z rozpoczynaniem lub kończeniem działania. Np. ktoś odwleka działanie, bo podświadomie boi się krytyki, związanej z oceną swojej pracy (gdyż, według takiej osoby, wyniki jej pracy stanowią o jej wartości - czyli zgubna filozofia: słabe mam wyniki czyli jestem nikim). Może ktoś odwlekać działanie, bo odczuwa niepokój na myśl o bólu fizycznym (gdy ma zacząć ćwiczyć), bądź niewygodzie jaką będzie musiał odczuwać. Niemniej jednak przesłanie jest takie - to nie jest lenistwo, to wynika w jakiś sposób z choroby duszy.



piątek, 20 czerwca 2014

Marzenia o wielkiej firmie

Jeszcze długa do tego droga, ale docelowo chciałbym wydzielić ze swojej firmy  firm córek.

Fun - gry mobilne/planszowe
Music - produkcja muzyczna/video
Tech - oprogramowanie dla specjalistów

piątek, 13 czerwca 2014

Bez jedzenia

Cieszę się, że wybranie formy pisania krótkich postów na blogu zaowocowało tym, że blog się rozwija - bo nagle jakieś posty faktycznie zaczęły się pojawiać. I jednocześnie jest szansa, że się komuś będzie chciało moje posty czytać. Miałem feedback (nie znam dobrego odpowiednika tego słowa w naszym pięknym języku), że posty są za duże i się nie chce ich czytać. Dodatkowo, przez długie miesiące nie pojawiało się tu nic. Wziąłem sobie radę o krótkich postach to do serca. Cokolwiek mi się pojawi w głowie - zapiszę to dla Was. Oczywiście, nie da się o niektórych rzeczach napisać krótko. Dlatego, dłuższe posty też będą się pojawiać, ale będą poprzeplatane obrazkami, żeby się nie załamać.

O czym dzisiaj, treściwie i dobitnie?:

"Bez jedzenia człowiek może przeżyć nawet kilkanaście dni. Bez sensu człowiek może przeżyć nawet całe swoje życie"


Wystarczy.



Szefem jest klient

Dziś niezwykle mnie zaskoczył film podesłany mi przez kolegę. Mówca, odwraca klasyczną strukturę firmy w formie piramidy - do góry nogami. Klasyczną - czyli taką, gdzie w firmie najważniejszy - jest prezes, potem są dyrektorzy, menadżerowie, sprzedawcy a na samym dole klient.

Trzeba odwrócić myślenie, co wpłynie niesamowicie na firmę i na postrzeganie rzeczywistości. Szefem w odwróconej piramidzie jest... klient - to on płaci wszystkim pensje, on wie najlepiej czego wymaga rynek, on wie jak produkt udoskonalić, wie kiedy usunąć produkt z rynku. Dalej równie istotni są sprzedawcy, którzy dostarczają produkty, za które klient wypłaca pensje. Zaś prezes to wszystko tylko podtrzymuje - tak jak Atlas globus

środa, 4 czerwca 2014

Bądź wdzięczny

Bądź wdzięczny za wszystko co masz - będziesz szczęśliwym człowiekiem. Bądź wdzięczny. Zanim czegoś dotkniesz, zatrzymaj się, STOP, pomyśl - jak dobrze, że to masz, ile to Ci daje możliwości i jak czyni Twoje życie wygodne.

Nie trać też czasu na zadręczanie się nad straconymi szansami. Każda szansa pojawia się tylko raz - to prawda - ale nie zapominaj, iż każdy nowy dzień przynosi mnóstwo nowych szans. Jak będziesz sukcesywnie próbował to w końcu którąś wykorzystasz :) I być może nie jedną.

Marzenia o firmie

Chciałbym stworzyć firmę, która będzie dawała pracę ludziom, godziwe wynagrodzenie, której pracownicy będą się czuli jedną, wielką rodziną. Chciałbym stworzyć firmę, która będzie socjalna i będzie dawała poczucie bezpieczeństwa, firmę która dba o dzieci pracowników, organizuje różne kolonie, spotkania, ogniska, Mikołaja. Chciałbym stworzyć firmę, gdzie każdy będzie się czuł odpowiedzialny za sukces firmy, gdzie każdy będzie czuł się ważny i istotny. Firmę, która informuje jak bardzo praca pracownika przyczyniła się do sukcesu firmy - dla przykładu informując ile projekt przyniósł zysków. Chciałbym stworzyć firmę, która pozwoli każdemu się rozwijać i czuć spełnionym zawodowo. Firmę, która zarabia dzięki sukcesom swych pracowników. Firmę na której zarząd żaden pracownik nie powie złego słowa. Firmę, którą każdy kocha :)

sobota, 31 maja 2014

Pomysł na milionera

Uświadomiłem sobie, że tak samo, jak nie mam pomysłu na tego bloga tak wciąż nie mam pomysłu na to, jak zostać milionerem - a zwłaszcza multi ;)


(c) https://www.facebook.com/freshome
Z jednej strony chciałbym, aby ten blog był wartościowy pod względem informacji z dziedziny biznes/zarządzanie/sprzedaż/IT - czyli wszystko to, czym się fascynuję. Z drugiej strony - teraz myślę - że informacja nie wystarczy i że nieważna jest najlepsza treść - jeśli się dobrze nie sprzedasz. Dlatego uaktualnię wszystkie posty - wzbogacając je o ładne zdjęcia, nawet nie muszą one stricte nawiązywać do treści. I oczywiście - im więcej tekstu, tym więcej obrazków - bo długie teksty bez obrazków źle się czyta. Taki, zdawałoby się śmieszny zabieg - ale jestem pewien, że to bardzo pomoże wrócić tu tym, którzy raz mnie odwiedzili.

Niby się mówi, że na blogu starych postów nikt czytał nie będzie - ale chcę prowadzić blog z informacjami, które zawsze mogą się komuś przydać, czyli nie przedawniają się. Dlatego jest szansa, że ktoś dorwie te stare posty. W ogóle dopiero teraz zmądrzałem na tyle, żeby przestać się uważać za geniusza we wszystkim za co się biorę. I wiem, że z blogiem też coś trzeba zrobić.



(c) https://www.facebook.com/freshome
Jeśli chodzi o moje życie - fakty są takie - gdybym był taki dobry jak o sobie myślałem - to już dawno znajdowałbym się w innym miejscu i w innych okolicznościach. Przyjąłem tą bolesną lekcję pokory. I co? Teraz jestem przekonany, że wszystko czego nie przeczytałem a co napisali ludzie, którzy coś już osiągnęli - to jest to, co mnie oddziela od sukcesu. Nie przeczytawszy tego - nie poradzę sobie. Długi czas się oszukiwałem, że nie jest mi to potrzebne, że jakoś sobie poradzę bez tych wszystkich mądrości z dziedziny zarządzania, finansów, bo mi Pan Bóg błogosławi. Teraz wiem, że się myliłem, bo Bóg nie pomaga leniom. Albo to wszystko przeczytam, albo nic się nie zmieni.

Zmień swoje myślenie, zmienisz swoje życie. Żeby zmienić myślenie, trzeba napełnić głowę nowymi, mądrymi myślami. Jeśli nie osiągasz w swoim życiu, tego co Ci potrzeba - to znaczy, że nie czytasz tego co trzeba. Mam ostatnio ochotę czytać książki i pisać od razu o wszystkim, co przeczytałem.

piątek, 11 kwietnia 2014

Dawno nie pisałem

Czas upływa w niesamowitym tempie. To już dwa miesiące minęły - pytam siebie zaskoczony, patrząc na mój blog. Jak odpuścisz sobie coś na chwilę, to nagle się okaże, że masz ogromne zaległości.

Co robiłem przez te dwa miesiące kiedy mnie nie było? Odpuściłem sobie trochę blog właśnie i marketing. Marketing z wyraźnym bólem - świadom, że to pociąga za sobą duże konsekwencje i że wszystko co się wypracowało - trzeba praktycznie zaczynać wszystko od nowa, swoje zaangażowanie i entuzjazm również trzeba zacząć budować no nowo. Byłem zbyt zmęczony życiem - potrzebowałem czasu. Zajmowałem się dziećmi, spotykałem się z przyjaciółmi, piłem wódkę, spałem. Było fajnie - potrzebuję tego więcej. 


(c) https://www.facebook.com/freshome

Pracowałem również po nocach, ale raz, dwa razy w tygodniu. Praktycznie skończyliśmy 95% jednego z naszych projektów. Napisałem kilka nowych fragmentów książki. Nagrałem dwa nowe kawałki na moją płytę. Jak się sprężę to w ciągu dwóch miesięcy płytę skończę i wrzucam do Internetu - i tak, zdaje sobie sprawę, że niektórzy potrafią napisać i nagrać 10 kawałków w tydzień - taki poziom być może kiedyś osiągnę. Cieszy się, że jeden z moich przyjaciół i partnerów biznesowych również wraca do nagrywania.

Cały czas do przodu z marzeniami, jednak to marzenie o byciu milionerem jest wciąż daleką sprawą jeśli chodzi o realizację.

Na skutek czynników ode mnie niezależnych wszystkie dodatkowe kontrakty, które miały być regularne, dochodowe i co miesiąc - opóźniły się prze te dwa miesiące niesamowicie. Jestem rozczarowany jednym kontraktem, ale skoro tak wygląda minimalizacja kosztów to sprawdzimy, kto gra lepiej.

niedziela, 26 stycznia 2014

Po co ten cały marketing sieciowy?

Pomyślałem, że nie będę pisał tego w komentarzu, bo to zasługuje na osobny wpis. Zresztą - im więcej treści i słów kluczy - tym większa szansa, że Google uwzględni blog w wynikach wyszukiwania i ludzie zainteresowani tematem zaczną obserwować ten blog. Co się przełoży w przyszłości na wyniki finansowe. Zaczynam coś robić teraz, planuje owoce z tego zbierać za kilka lat.

Nie spieszy mi się z byciem multimilionerem. Nie muszę pewnych rzeczy mieć na jutro, ani na za rok. Mam życie tak intensywnie zapełnione rodziną, obowiązkami i pasjami, że mam o czym myśleć w czasie, gdy buduje się moje imperium.

(c) https://www.facebook.com/freshome


Po co mi ten cały marketing sieciowy? Z trzech powodów.

Pierwszy - bo zamierzam mieć z tego, za kilka lat, 7-10 tysięcy złotych dodatkowego zysku, a to całkiem sporo. Znam osobiście dziewczynę, którzy zarabia dzięki marketingowi sieciowemu 20 tysięcy miesięcznie a ma 25 lat. Pracuje 4-5 godzin dziennie w porach, które wyznacza sobie sama. Umawia spotkania, robi reklamę, prowadzi konferencje, czyta książki biznesowe. Natomiast, kiedy zaczynała była największym "hejterem" marketingu sieciowego. Minęło kilka lat, konsekwencja w działaniu i czekanie na okazje - robią swoje. W Polsce, 20 tysięcy miesięcznie na własnej działalności - to zdecydowanie dobry wynik.


(c) https://www.facebook.com/freshome


Gdybym to miał robić - żeby kiedyś, dzięki ciężkiej pracy zarabiać ostatecznie to marne, dodatkowe 2 tysiące miesięcznie - nie miałoby to najmniejszego sensu. Marketing sieciowy charakteryzuje to, że jest niezwykle zwodniczy. Jeśli patrzeć na efekty - przez pierwsze lata jest kompletną stratą czasu. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że poświęcając taki sam czas na budowanie projektów informatycznych można zarobić o wiele większe pieniądze. Dlatego nie upadłem na głowę i nie rzuciłem dziedziny, w której jestem wykwalifikowanym specjalistą.


(c) https://www.facebook.com/SikorskaAnita
Znam osoby, które po czterech latach w marketingu zarabiają 300 złotych miesięcznie (natomiast wiem, że nie działali codziennie), oraz znam takie osoby, co po trzech latach zarabiają 4-6 tysięcy miesięcznie. Wszystko zależy od zaangażowania. Potrzebna jest do tego pewna zaciekłość, a jak się ma rodzinę - to wręcz poświęcenie. Poświęcenie zaś - wiadomo - opłaca się w wymiarze finansowym, ale ogólnie niekoniecznie się opłaca - bo co za korzyść dobrze zarabiać i mieć rodzinę, która Cię nienawidzi? Dlatego tu potrzebna jest mądrość. Marketing sieciowy, jeśli się go robi codziennie i konsekwentnie, dopiero po dwóch latach zaczyna się w ogóle opłacać. Tak wykazują badania naukowe.

Po drugie, marketing sieciowy jest mi potrzebny, bo chcę zrobić najlepsze na świecie oprogramowanie wspierające marketing sieciowy - i znowu zarobić pieniądze.
 
Trzeci powód - nie ma rzeczy tak bardzo rozwijającej jak marketing sieciowy. Uczy Cię wszystkiego. Uczy Cię wierzyć w Twój sukces, rozwija Cię, rozwija Twoje umiejętności interpersonalne, rozwija Twoją inteligencję emocjonalną, uczy Cię sprzedawać. Uczy Cię szeregu rzeczy, które Ci się przydadzą gdziekolwiek będziesz i cokolwiek będziesz w życiu robił. To świetna szkoła.

I jak każda szkoła, kosztuje pot i łzy. Nie oszukujmy się.
Czy to można polecać? Jeśli jesteś człowiekiem, który nigdy nie był konsekwentny i wytrwały, nigdy do niczego nie doszedł dzięki swojej konsekwencji - a do tego nie zamierza się zmieniać w tej kwestii - to nawet do tego nie podchodź, bo to cię sfrustruje do granic możliwości. Naprawdę. Marketing sieciowy jest frustrujący i jest w tym frustrowaniu zupełnie bezlitosny - bo jest zupełnie wbrew temu, do czego ludzkość była przyzwyczajona przez całe stulecia, jest niemalże wbrew społecznym normom.




Siedzę w tym nie od dziś. Teraz napiszę szczerze i bez owijania w bawełnę, 3 powody dla których marketing sieciowy jest frustrujący:

1) To praca tak inna od tej, do której ludzie są przyzwyczajeni, że podświadomie w ludziach wywołuje reakcje obronne. Dopóki nie zarabiasz dużych pieniędzy. to nie ma najmniejszego sensu byś mówił komukolwiek nie będącemu Twoim przyjacielem, czym się zajmujesz. Serio - nie ma sensu. Ludzie będą patrzyć na Ciebie jak na największego naiwniaka. Jak wycofasz się przed osiągnięciem sukcesu - będziesz w ich oczach naiwniakiem na zawsze. Na zawsze! Jesteś gotów dźwigać to brzemię? Zastanów się, zanim komukolwiek powiesz niepotrzebnie o MLM. Zastanów się razy sześć.

2) Jeśli  wycofasz się kiedykolwiek przed osiągnięciem wyznaczonego sukcesu, będziesz miał poczucie straty swojego czasu na całe życie. Będziesz wypalony, albo będziesz na forach się wyżalał, jaki MLM jest okropnie niesprawiedliwy i nieskuteczny, a Ty poświęciłeś temu tyle czasu. To jest potężna siła, bo gdzieś w środku czujesz się z tego powodu, albo wielkim wygranym, albo wielkim przegranym (gdy wycofasz się za wcześnie). Dlatego, gdy nie chcesz odnieść sukcesu i być wielkim twardzielem, nie podchodź. Jeśli osiągasz w MLM sukces, to jesteś twardzielem nie do zdarcia.

3) Kolejnym powodem dla którego marketing sieciowy jest frustrujący, to frustrujący ludzie. To jest najgorsze. Ty w coś wierzysz, przykładasz się - a potem się okazuje że nie wszyscy podzielają Twoje zaangażowanie, Twój zapał i Twoją wiarę. Ty z kimś rozmawiasz, osoba ta jest obiecująca, super idzie wam współpraca - po czym nagle kontakt się urywa. Ktoś jest super i nagle znika, jak kamień w wodę. Ciężki szok. Jeśli jesteś masochistą to będziesz się dręczył - dlaczego tak się stało? Nie bądź masochistą. Bądź szczęśliwy.

A dlaczego tak się mogło stać? Powodów jest nieskończenie wiele. Główny powód to zazwyczaj Ty. Coś zrobiłeś nie tak, lub czegoś nie zrobiłeś. Najmniejszą rzeczą możesz ludzi do siebie zniechęcić. Każdy swój błąd w kontaktach z ludźmi zapłacisz wysokimi stratami. Możesz komuś poświęcić sto godzin życia i jakiś jeden Twój głupi tekst sprawi - że stracisz tą osobę na zawsze. Czy to nie frustrujące? Tak! Takie właśnie jest. Taki jest marketing sieciowy.Marketing sieciowy to w 90% psychologia, to kontakty z ludźmi.

Czy potrafisz sobie wyobrazić siebie jako nauczyciela? Nie potrafisz? To się nie bierz za marketing sieciowy, bo będziesz musiał być nauczycielem. Nie jesteś upragniony i pożądany jako osoba? - nie będzie sukcesu i nie będzie pieniędzy. Kłopot tkwi w tym, że musisz się na tyle zmienić, że ludzie muszą cię pokochać i potrzebować z tobą kontaktu. Potrafisz sobie wyobrazić siebie jako osobę, którą ludzie kochają i z którą potrzebują kontaktu? Nie - nie podchodź do marketingu sieciowego, bo jeśli taki nie będziesz, to zarabiał też nie będziesz. I nie ma się co złościć - przecież to całkiem naturalne, że nie każdy jest uwielbiany.
Kłopot tkwi w tym, że jeśli nie lubisz się zaprzyjaźniać z ludźmi, których szkolisz, wspierasz i motywujesz - to nie będzie sukcesu w marketingu sieciowym. Inaczej, jeśli nie chcesz uczynić największych przyjaciół w swoim życiu z ludzi, których wpisujesz pod siebie - to nie odniesiesz sukcesu w marketingu sieciowym. Teraz super frustrująca rzecz - możesz nawet szczerze chcieć być dla nich największym przyjacielem - czyli być w głębokich relacjach towarzyskich, spotykać się, imprezować razem i pomóc im zarabiać - możesz szczerze chcieć i ci to nie wyjdzie. Będziesz się czuł wypompowany. Witaj w marketingu sieciowym.

Nie mówię oczywiście o tak banalnej rzeczy, jak to iż na początku, wiele totalnych amatorów zaczynających MLM jest sfrustrowanych proponując biznes MLM innym. Nad tym akurat nie warto się rozwodzić. Już od dawna jest wiadome, że osoby zainteresowane rozpoznajemy po tym, jak reagują na materiały, które dajemy im do przeczytania. Naszą rolą jest dać materiały biznesowe ze szczerym entuzjazmem i w ten sposób zbadać nasze otoczenie - kto, czego chce od życia i kto, chce tego samego co my. Jeśli ktoś marnuje swój czas i swoje nerwy na osoby, dla których propozycja biznesowa MLM jest również stratą czasu i nerwów - to jest za przeproszeniem niezbyt mądry. Jeśli chcesz zarabiać, dawaj ludziom zawsze to, czego chcą. Nie zawsze to, czego chcą inni pokrywa się z tym, czego chcesz Ty - i to jest przecież w porządku.






Co do frustracji. Zbudujesz super grupę i z powodu własnej niedoskonałej psychologii wszystkich stracisz. Potem znów budujesz grupę na nowo. Odnosisz jakiś sukces - i znów tracisz ludzi. Za każdym razem coraz szybciej odbudowujesz grupę i jesteś coraz lepszym człowiekiem, oraz coraz lepszym psychologiem. Masz też, za każdym razem, o wiele więcej ludziom do zaoferowania. Za każdym razem też, przyciągasz do siebie podobnych sobie ludzi. Chcesz mieć grupę super-fachowców, sam stań się super-fachowcem. Czytaj i czytaj, korzystaj z doświadczenia innych. Tylko musisz zdawać sobie sprawę, że ludzie będą odchodzić. To frustrujące, gdy ktoś - komu poświęciłeś dużo czasu - przestaje działać. Taka jednak jest specyfika tego biznesu. Na pocieszenie - nie jesteś nigdy do końca stratny, bo Twoje umiejętności, Twoja psychologia - zdążyły się rozwinąć przy każdej z tych osób.

Przypomnę, że potrzebujesz tylko trzech osób, które będą takie jak Ty i w ciągu kilku lat na pewno je znajdziesz. Co nie zmienia faktu, że marketing sieciowy jest frustrujący. Wszechstronnie rozwija, daje często dużo satysfakcji, daje dostęp do fajnych rzeczy, ale jest frustrujący. Przynajmniej do czasu, kiedy nie zaczynasz zarabiać dużych pieniędzy.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Jest dobrze

Cieszę się, że znalazłem trochę czasu, by pisać książkę. Nie piszę dużo, ale wystarczająco, aby nie czuć, iż ta sprawa mi uciekła. Mam satysfakcję. Myślę też nad powrotem do mojej drugiej pasji - do pisania tekstów i nagrywania własnych utworów. Chcę też z powrotem chodzić na siłownię, a jak moja organizacja czasu się lepiej ułoży, być może sztuki walki, choćby raz w tygodniu, przestaną być takie nierealne.

(c) https://www.facebook.com/freshome




Grudzień i styczeń to jakaś masakra, jeśli chodzi o ilość pracy jaką dostałem od mojego głównego kontrahenta. Jakoś to przeboleję, bo za wszystko płaci, ale wszystko muszę zrobić w miarę sensownym czasie.

Poza tym - obecnie realizuję z kolegą fajny projekt na Windows Phone. Współpraca idzie nam bardzo dobrze i bez stresów. Projekt ma spore szansę na sukces. Nie chodzi nawet o pieniądze ale o wspaniały element do portfolio. Choć mam już pomysł jak można przekuć pomysł na pieniądze. Pomaga bardzo słuchanie wykładów TED. Kończę też swoje dwa dodatkowe zobowiązania - aplikacja internetowa ASP.NET MVC i mała strona internetowa.

Nie mogę liczyć na komunikację autobusową jeśli chcę być na czas u kontrahentów. Siedziałem dużo, pracując po nocach, a organizm musi spać przynajmniej te 5, 6 godzin. Jak tylko zwlekłem się rano z łóżka, to jeździłem autem te 96 kilometrów w jedną stronę. Kosztowało mnie w styczniu trochę paliwa dojechanie do kontrahenta na akceptowalny czas - 600 złotych poszło z dymem (spaliny).


Jeśli chodzi o marketing sieciowy na styczeń, zrealizowałem już plan osiągnięcia określonego progu efektywności. Co się tyczy tej branży, planuje przeprowadzić jedną rozmowę biznesową, oraz dowiedzieć się, co się stało z osobą, która podpisała umowy i zniknęła. Takie uroki pracy z ludźmi.

Co do uzewnętrzniania na blogu - wahałem się przez chwilę, ale to nie przypadek, to celowy zabieg biznesowy. Chcę żeby ten blog odniósł za dwa, trzy lata - spory sukces. Treści tu zawarte nie są dla mnie krytycznie intymne, a pewna otwartość - w przypadku blogów - to jedyny (!) warunek na powodzenie bloga. Ludzie chcą mieć kontakt z rzeczami prawdziwymi. Takie są ludzkie potrzeby. Jedyny sposób, aby zarobić - to dać ludziom to, czego potrzebują.