Szukaj na tym blogu

Translate

czwartek, 1 września 2016

Wciąż niedokończona transformacja


Niefortunnie - wciąż nie udaje mi się znacząco przybliżyć do tego, do czego dążę. Kłopot w tym, że jestem chciwy - chce wiele rzeczy i z żadnej nie chce zrezygnować. Jestem chciwy w pozytywnym tym słowa znaczeniu - nie jestem ani zachłanny, ani skąpy - ale chce korzystać z życia, które jest mi dane, możliwie najintensywniej - nie zaniedbawszy ani sfery duchowej, ani rodziny, ani kontaktów z przyjaciółmi. Nie uznaję stwierdzeń - że tak nie da. Właśnie, że się da.

(c) http://missprestin.com/



Postanowiłem zmienić trochę swoje podejście do rozwoju. Będę tydzień zajmował się jedną sprawą, tydzień drugą. Raz przez tydzień będę czytał książki, innym razem będę przez tydzień tworzył muzykę, pisał teksty, projektował gry komputerowe - tak, żeby był dłuższy okres, gdy skupiam się na jednej dziedzinie - jestem pewien, że wtedy będą widoczne wyraźne efekty. Przez wakacje, kiedy nie miałem możliwości chodzić na akrobatykę, starałem się regularnie ćwiczyć mięśnie ramion i klatki piersiowej.



Nie za dużo ćwiczyć. Tak w sam raz, bo nie musi być wszystko od razu. Lepiej zrobić mniej - po to, żeby nie zniechęcić się. Lepiej zrobić mniej i nie zapamiętać ostatniego działania, jako zabójczej, nieprzyjemnej harówy - której nie będzie ci się chciało więcej powtarzać, na myśl o której będzie Cię paraliżowało. Przez miesiąc, kiedy trzymałem dietę, udało mi się całkiem sprawnie schudnąć z 97 do około 93 kilogramów i utrzymuję teraz mniej więcej stałą wagę.

W pierwszej kolejności - chciałbym zmienić główne źródło finansowania, bo nie pociągnę tak w następnym roku. To oznacza, oczywiście, jeszcze więcej czytania i uczenia się - oraz kolejne inwestycje w książki. Sytuacja zmusiła mnie do jeszcze większego władowania się w rzeczy, którymi się brzydzę, w kredyty. Żałuję, że nie oszczędzałem pieniędzy zanim założyłem rodzinę. Potem wydatki rosły, a ja chciałem zachować wciąż ten sam standard życia - jestem bardzo wygodny i lubię zaszaleć z pieniędzmi. Pieniądze też lubię. Nie, że mogę jakoś strasznie narzekać, bo - wziąwszy pod uwagę wszystkie źródła dochodu - przybywa do mnie sporo pieniędzy, miesiąc w miesiąc, ale też wiele tracę na rzeczy, w których sens inwestowania chcę wierzyć - a praktyka mówi, że wcale ich skutecznie nie wykorzystuje. Działalność trzymam na wszelkie wypadek, różne rzeczy na firmę kupiłem, by z nimi dalej działać - tylko te rzeczy wciąż nie zapracowały na siebie. To tylko liczby, od Ciebie zależy - jak się z nimi czujesz. Mędrcy zaś powiadają : Miej wyjebane a będzie ci dane. Nie wychodzi to, oj nie.

(c) https://www.instagram.com/viviankindle/
Kocham świat uczuć i emocji, a uczucia są nierozłącznie powiązane ze światem materialnym, dlatego kocham świat materialny. Kocham piękno dookoła mnie, chce się nim otaczać, zachwycać się nim. Nie uważam, że czerpanie przyjemności z nabywania, używania dóbr materialnych to najwyższe lub jedyne dobro, ale jestem przekonany - że to piękno świata materialnego i piękno, które jest w ludzkich duszach, jest - w jakimś stopniu - odbiciem piękna Absolutu. Zaś ta ekstaza przeszywająca Twe ciało, kiedy obcujesz z kobietą, szaleńczy zachwyt nad delikatnością jej skóry, krągłością jej bioder, zapachem włosów i perfum, smukłością ud, kształtem łydek - ta rozkosz w jakiś sposób jest obietnicą rozkoszy złączenia z Absolutem. Jeśli jesteśmy podróżnikami do Niebios, to pamiętajmy, że dla prawdziwego podróżnika - nie tylko cel podróży jest ważny, ale i podróż jest wartością samą w sobie.


I tak tkwię sobie - zawieszony między światem materialnym i duchowym - i jest mi dobrze, ale ja chce więcej zarówno z jednego jak i z drugiego. Chcę być człowiekiem z wartościami, wojownikiem o coś Wielkiego. Jednakże, chcę też tego świata materialnego - chcę nowy samochód. Chcę żonę zabierać na super wakacje i chcę jej kupować super ciuchy. Chcę, żeby moja żona była piękna i doskonała, zawsze modnie ubrana. Już jest piękna, a co dopiero, gdy osiągnie swoje fit-cele.
Na zdobytą kobietę, na jej fascynację, jej żywe zainteresowanie, radość - po kilku latach małżeństwa, trzeba pracować dwa razy mocniej. Byle co, nie imponuje. Imponuje mądrość, spokój, opanowanie, zaradność. Koniec końców, kobieta rozlicza Cię z efektów Twojej pracy, nie z samych uczuć jakie do niej żywisz. Te uczucia, ich żarliwość - to tylko smakowita wisienka na torcie, a trzeba mieć jeszcze ten tort.