Szukaj na tym blogu

Translate

sobota, 25 lutego 2017

Czasami warto znosić poniżenie

Drogi pamiętniczku, piszę do Ciebie wszystko co mi w duszy gra.

Muszę przyznać, że ostatnie dwa miesiące to mały chaos. Ilość spraw, które musiałem ogarnąć przerosła mnie i dobiła. Co nas nie zabije to nas wzmocni, a ja jestem na etapie psychicznego zdrowienia. Potrzebuję to wyrzucić z siebie, to mi pomoże dojść do siebie.

Po pierwsze - śmierć pewnego chłopca z Francji, chorego na nieuleczalną chorobę Sandhoffa. Rodzice postanowili świętować każdy miesiąc życia swojego dziecka na Facebooku. To odejście, skutecznie odebrało mi siły do walki przez medytację i modlitwę o ten świat. Nie potrafiłem cofnąć tej choroby swoją miłością i wiarą, przeceniłem to, co jestem w stanie dać Bogu w zamian za to, co jest nam przeznaczone w świecie, który - jako ludzie - sami dla siebie, z całą bezwzględnością, ukształtowaliśmy. Kiedy chłopcu zostało 1-2 dni życia według wszelkich prognoz najlepszych, francuskich lekarzy - ja klęczałem przez dwa tygodnie modląc się o zatrzymanie choroby. Nikt nie mógł zrozumieć dlaczego chłopiec wciąż żyje. Super-Kacper tak mówili o nim rodzice. Zmarł po dwóch i pół tygodniu, a przez ostatnie dni jego życia naprawdę ciężko mi było się porządnie modlić. To nie znaczy, że się nie dało - ja po prostu byłem za słaby, za wolny, zbyt skupiony na swoich sprawach. I stało się. 

Strasznie mnie dobiło to wszystko, moje psychiczne mechanizmy obronne zablokowały we mnie skutecznie chęć działania. Tak działa ludzka psychika, gdy jesteśmy smutni to odbiera nam chęć do działania, żebyśmy sobie nie zrobili krzywdy w naszej rozpaczy - i to jest dobre - nie ma sensu podsycać tej rozpaczy, trzeba oddalić się, spokojnie dojść do siebie, przeczekać. Nawet Jezus udał się pomedytować w samotności, kiedy zabito jego kuzyna i przyjaciele - Jana Chrzciciela, całkiem młodego chłopaka w moim wieku. Był we mnie gniew i była bezsilność. Moje mechanizmy obronne również osłabiły siłę do kochania innych ludzi, a modlę się też o zdrowie kilku innych osób. Nie chciałbym być ostatnim wierzącym, który swą wiarą i zaangażowaniem wykupuje miłosierdzie boże. To ponad ludzkie siły, jeśli robisz cokolwiek więcej niż bycie zakonnikiem. Dlatego nikt, choćby z największą wiarą, nie powinien trwać w modlitwie sam, niech go wspierają małe modlitwy dzieci, drobne myśli i modlitwy nawet przypadkowych osób, których wiara i miłość nie muszą być potężne, ale które są w stanie podtrzymać sprawę, kiedy Tobie brakuje sił, albo zwyczajnie musisz się wyspać ze zmęczenia.


(c) https://www.facebook.com/freshome/

Przez ostatnie tygodnie straszliwe zmęczenie. Walka o to - by moja rodzina mieszkała godnie - jest wyczerpująca. Na szczęście, wszystko zmierza ku szczęśliwemu końcowi. Może za dwa tygodnie będzie można się wprowadzić, może za trzy... Może w końcu wrzucę tu te obiecane zdjęcia. Na to wszystko trzeba zarobić, bo długi nie są takie małe, żeby nie zaprzątały - raz na jakiś czas - głowy. Biorę nadgodziny, zarabiam tak jak nigdy nie zarabiałem. Tyle, że co z moją rodziną, dzieci też chcą żebym spędzał z nimi czas. Dlatego trzymam się tego, żeby nie pracować dla kogoś więcej niż dwie soboty w miesiącu. Powinienem też rozwijać swój własny biznes i swoje projekty, ale - mając rodzinę - bezpieczeństwo finansowe i pozycja w firmie, która mnie zatrudnia, to najważniejsza sprawa.

Nie mam bezgranicznego zaufania do niczego, a zwłaszcza do siebie. Wolę być zabezpieczony, nawet przed samym sobą. Tak, namówili mnie na ubezpieczenie na życie, chociaż jestem święcie przekonany, że nawet palca nie złamię. Rodzina też jest ubezpieczona. Mam zakodowane w mózgu przetrwanie. Jestem zaradny i zapobiegliwy, robię to co trzeba, ale dodatkowo marzę. Mam wciąż odwagę marzyć. Nie porzucę marzeń.


(c) https://www.facebook.com/freshome/

Muszę przyznać, że wiele razy zdarzało mi się dla moich dzieci znosić poniżenie w pracy ze strony niezbyt ogarniętych przełożonych, głupie uwagi, niesprawiedliwe decyzje. Czasem warto zostać dla wyższych celów. Dla swoich dzieci i żony, ale też, aby nauczyć się czegoś wartościowego od ludzi, z którymi masz przyjemność pracować, by zobaczyć jak używa się pewnych technologii, by łatwo zdobyć pieniądze na coś, na czym Ci zależy. Za to, jeśli się pojawi dobra okazja, nie będę miał skrupułów przy zmianie pracy.

Czasem warto też iść na kilka rozmów kwalifikacyjnych  z rzeczy, na których się tak naprawdę dobrze nie znasz - po to, żeby zobaczyć czego się wymaga, czego się nauczyć, jakie są perspektywy. Owszem - człowiek może się kilka razy skompromitować - tyle, że czasem warto zrobić nawet cokolwiek, nawet jeśli się ma mizerne szanse.

(c) https://www.facebook.com/freshome/
Idzie wiosna...

Nie przestanę drobnych działań w drodze do celu, choć widzę, że to się wciąż nie kalkuluje i nie składa do kupy, a gadanie o mojej drodze na szczyt - może być zabawne albo żałosne - w zależności od punktu widzenia i od odbiorcy. Staram się nie myśleć, że moje szanse maleją z każdym kolejnym dniem.

Nauka. Ostatnio dużo się uczę, chciałbym dostać dobre stanowisko i utrzymać się na nim. Jeszcze trochę mi brakuje.
 
Używki. Tak, wiem - że w nadmiarze są szkodliwe. Tak, czasem odreagowuję napięcia w używkach. Alkoholu się boję. Papierosów nie lubię.

Stan zdrowia. Waga 95 kilo. W większości mięśnie. Tkanka tłuszczowa - niewielka oponka na brzuchu. Sprawność fizyczna - ponad przeciętna, aczkolwiek na YouTube szału raczej nie zrobię - jak ten grubasek. Hehe... Mówią, ze nie liczy się waga, ale umiejętność złapania punktu równowagi.



Jestem dość ambitny, a za szybko spodziewam się rezultatów - dlatego to stawanie się multimilionerem wydaje się groteskowe. Dużo chciałbym, a mam dość skromny wachlarz możliwości. Wszystko ciągnie się latami i bez spektakularnych osiągnięć.

1 komentarz:

Unknown pisze...

Cieszę się, że masz plany, pomimo trudów dążysz do celu.
Teraz może masz ciężko ale za kilka lat jak już finansowo się odkujesz to przyjdą złote lata.
Tak, że popieram Cię w tym co robisz. Ważne żeby konsekwentnie iść do przodu. Jak czołg.

Próbujesz być bardziej boski od Boga i walczyć tam gdzie on ma zwyczajnie ludzi w dupie.
Ale od Boga trzeba się uczyć. Jeśli on ma coś w dupie to dlaczego ja czy Ty mamy się tym przejmować? Jeśli nie mamy mocy sprawczej czegoś dokonać to trzeba mieć na to wyjebane.
Ale warto próbować bo poznajemy przez to siebie.